„Jarzynki” i mikrofalówki
Dziś zamiast warzyw nagminnie dodajemy do potraw tzw. „jarzynki”, zawierające gluten czy glutaminian sodu (MSG), czego nie należy kojarzyć z aminokwasami (glutaminą lub kwasem glutaminowym). MSG, używany w wielu produktach spożywczych (m.in. w proteinowych i sojowych mieszankach, odżywkach dla niemowląt) nie tylko wzbogaca ich wartości smakowe (główny powód), ale też zatruwa organizm. Taką opinię wydała nawet amerykańska FDA, uznając, że MSG wywiera wielce negatywny wpływ na układ nerwowy. Z kolei naukowcy z Japonii (Uniwersytet Hirosaki) wskazują na MSG jako przyczynę degeneracji źrenicy oka, pogorszenia oraz utraty wzroku. Azjaci, którzy uwielbiają dodawać MSG do swoich produktów spożywczych, mają bodajże największą liczbę okularników na świecie. Czyżby MSG miał być tego powodem?
Wygodne mikrofalówki
Promienie używane w mikrofali powinny pozostać w technice radiolokacyjnej (radar), zamiast usprawniać nam kuchnię. Istnieje wiele powodów, dla których usunięcie kuchenki mikrofalowej (łącznie z tą tzw. „nowej generacji” i certyfikatem z tajemniczą literą „B”) z kuchni nie byłoby głupią decyzją.
Oto i wnioski naukowców na temat zniszczeń, jakie powoduje „mikrofalowa” żywność, do których doszli, analizując wiele, niezależnie od siebie prowadzonych badań:
* zaburzenia pamięci, koncentracji, niestabilność emocjonalna, spadek inteligencji;
* obniżenie jakości trawienia i spadek wydajności systemu immunologicznego przez zmiany, jakie zachodzą w limfie i osoczu krwi;
* wzrost obecności we krwi komórek rakowych;
* nadanie minerałom zawartym w warzywach formy wolnych rodników;
* wzrost nowotworów żołądka i jelit;
redukcja witamin i pozostałych składników odżywczych i zamiana ich w postać nieprzyswajalną lub o małej wartości odzywczej;
* niszczenie enzymów i co za tym idzie zaleganie w jelitach pokarmu, przez co zwiększa się stopień ogólnego zatrucia.
Przytoczę znany w Ameryce przypadek śmierci pacjentki, której podano w ramach transfuzji podgrzaną w mikrofalówce krew. Tragiczne w skutkach wydarzenie doskonale oddaje, co potrafi zrobić z biologiczną substancją to urządzenie. Nie tylko podgrzewa, ale zmienia strukturę, o czym powinna wiedzieć każda matka!!!
Dr L.Lee („Lancet”;1989): „Przygotowane w mikrofalówce odżywki dla dzieci tracą pewne transaminowe kwasy, które zamienione zostają w syntetyczna formę izomerów. Syntetyczne izomery, czy to w postaci cis-izomerów, czy kwasów tłuszczowych typu trans, nie są biologicznie aktywne. Ponadto jeden z grupy aminokwasów, L-prolina, zostaje zamieniony w postać D-izomeru, znanego, jako izomer o charakterze neurotoksycznym (trujący system nerwowy-J.M.) i nefrotoksycznym (trujący nerki-J.M.). Nie dość, że coraz większa liczba dzieci nie jest karmiona piersią, to do tego zdane są one na podrobione mleko i żywność dla dzieci, wykazujące podwyższoną toksyczność tuż po opuszczeniu mikrofalówki”.
To przecież nie nasz pomysł!!!
To tak dla wygody i zdrowia, przytakujemy, i z uporem maniaków wprowadzamy zmiany. W pichceniu, ma się rozumieć, czego żądają od nas dietetyczni „eksperci”, gazety, magazyny i ksiązki.